DZIEŃ CHŁOPAKA 2023. Krótkie życzenia na Dzień Chłopaka od dziewczyny. 30.09.23 Wybierz wiersz na Dzień Chłopaka dla ukochanego. Przygotowaliśmy wierszyki na dzień chłopaka, smsy na
crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 14:20 Dziewczyny, nie wiem co mam ze sobą zrobić...jeszcze nigdy nikogo tak nie kochałam. Może byliśmy ze sobą krótko, bo niecały rok, ale dla mnie to wystarczająco, by kogoś pokochać całym sercem. A on odszedł..nie wierzę w to co się stało. Dalej mam nadzieję i wierzę w to, że się odezwie. Kłóciliśmy się ostatnio, ciągłe pretensje, doszły do tego nerwy i stres na uczelni, moje problemy rodzinne, ale nigdy nie przeszło mi przez myśl, żeby go zostawić. Był dla mnie wszystkim, całym światem, moim mężczyzną, moim ideałem...nie chce mi się jeść, nie chce mi się spać. Czuję jakby ktoś wyrwał mi wszystkie wnętrzności. Co ja mam teraz zrobić, pomóżcie, proszę... Edytowany przez crybabyy 10 lutego 2015, 14:21 Dołączył: 2010-07-16 Miasto: Warszawa Liczba postów: 2625 10 lutego 2015, 20:20 Nie ma rady, czas leczy się z tym, że twój "jedyny" to nie "jedyny", bo jakby nim był, to by z takiego z dXXpy wziętego powodu nie odszedł. Zrób sobie tydzień z lodami, poduszką, komediami romantycznymi. Porycz, posmarkaj kocyk, pogadaj z koleżankami, a potem wstań, otrzep garniturek i idź dalej. To świetnie, że tak intensywnie to odczuwasz i przeżywasz, ale nie pozwól, żeby cię to zeżarło. Za parę lat uznasz to za przyjemne, melancholijne, trochę wstydliwe ci się wydawać, że my tu stwardniałe, granitowe baby mówimy ostre słowa, ale tak nie jest. Każda z nas w jakimś stopniu przeżyła coś podobnego, każda swoje przeryczała (bądź przeryczy) i wszystkie dochodzą do jednego wniosku. Czas leczy rany, oraz -dobrze, że się takie "związki" kończą, bo tylko w ten sposób lepsze mają szanse nie rozpamiętuj tutaj, i nie truj sobie, że to jedyny, najjedyńszy, że się wie, bla bla... my to wszystko przerobiłyśmy, przepłakałyśmy, przetrawiłyśmy i wiemy, że teraz twoje słowa to pył na wietrze. Jeszcze się roztkliwisz nie raz, jak kiedyś pomyślisz o tych dzisiejszych tragicznych perypetiach miłosnych Edytowany przez datuna 10 lutego 2015, 20:21 Dołączył: 2013-02-20 Miasto: Bahamy Liczba postów: 5238 10 lutego 2015, 20:34 Spokojnie kazdy to przechodzil przejdziesz i ty. Fuffa 10 lutego 2015, 20:38 Masz prawo ryczeć, czuć się źle i nie mieć ochoty wstać z łóżka. Też przez to przechodziłam ;) pamiętam, że był taki czas, gdy zastanawiałam się, kiedy pierwsza myślą po przebudzeniu, nie będzie myśl o nim ;) oczywiście taki dzień nadszedł ;) teraz wspominam to z uśmieszkiem pod nosem i jestem w bardzo szczęśliwym związku :) Dołączył: 2014-03-31 Miasto: Tam Gdzie Pada Najwiecej Liczba postów: 355 10 lutego 2015, 20:46 tez kiedyś czułam to samo co ty. myslalam ze wszystko juz gdzies stracone. sytuacja byla podobna. Mam nadzieje że i do ciebie los się usmiechnie :) 10 lutego 2015, 20:53 Zakochanie bez pamięci jest jak polanie ogniska benzyną - szybko, intensywnie i łatwo się poparzyć, a jak się znajdzie prawdziwą miłość, to jest jak przy kominku, może i powoli się czasami pali, ale pewnie i solidnie, i daje takie rozkoszne ciepełko :) Edytowany przez 734ead6d90f2289e5308f15c6296a0c3 10 lutego 2015, 20:54 Dołączył: 2014-02-20 Miasto: wrocław Liczba postów: 230 10 lutego 2015, 21:13 i pomyslec,ze ja jeszcze 4 msc temu przezywalam to samo :P DZIEWCZYNO! Ogarnij się! nie ten to nastepny! życie po rozstaniu może okazać się o wiele lepsze, uwierz! Teraz jak patrze jak moj byly wrzuca na fejsa zdjecia z kolezankami (chyba chce zebym byla zazdrosna czy cos ) to tylko uśmiech wywołuje :) jest tyle rzeczy do zrobienia! Ja rzucam pracę i jadę za granicę odetchnij, wyspij się, zjedz tonę czekolady i... zastanów się czy jest nad czym płakać kłotnie, zgrzyty,nieporozumienia.. to sie zdarza w kazym zwiazku,ale czasami to jest poczatek konca. U mnie np czuje ze zwiazek skonczyl sie juz dawno,a przez ostatnie 2 msc tylko bylismy parą. Meczylismy sie razem, w koncu spakowalam manatki o 3 w nocy i wróciłam do mamy najlepsza decyzja ever! 3mam kciuki, dasz radę,uwierz w siebie, zajmij się sobą! zrób cos, czego nigdy nie robiłas! Dołączył: 2011-12-01 Miasto: Warszawa Liczba postów: 1923 10 lutego 2015, 21:30 ZizuZuuuax3 napisał(a):Nie mam na myśli żeby ktoś się płaszczył przed kimś bo jeśli mnie facet wtedy zdradzał to od razu dla mnie skończone ale po Twoim opisie nie rozumiem dlaczego Twój facet Cię zostawił. Wypadałoby to wyjaśnić chyba? Ja bym tak wolała, wiedzieć dlaczego?. Wybacz..nie napisałam, bo w sumie nie ma konkretnego powodu. Uznał, że się psuje między nami (ostatnie kłótnie) i że nie potrafi przy mnie być i mnie wspierać. I że po prostu z "jest między nami dobrze, ale momentami źle", stało się "jest między nami źle, ale momentami dobrze"To jest totalnie szczeniackie zachowanie. Jak można zostawić kogoś tylko dlatego że przyszedł kryzys i są problemy? Co ten facet życie nie zna? Oczekiwał niekończącej się bajki i fajerwerków? Związek to wspieranie się wzajemnie i bycie ze sobą na dobre i złe, a jeżeli on zostawia Cię właśnie w tej złej chwili to nie jest wart Twoich łez! To mi nawet przez myśl nie przeszkodzi... Ja z moim mężczyzną wspieramy się w każdej chwili, rozwiązujemy razem każdy problem, są momenty że żyć się nie chce ale my jesteśmy przy sobie i przechodzimy przez to razem. To jak postąpił ten chłopaczek to zwykły dowód na to że nie jest gotowy na poważny związek. Dołączył: 2011-02-03 Miasto: North West Liczba postów: 746 10 lutego 2015, 21:33 napisał(a):Zakochanie bez pamięci jest jak polanie ogniska benzyną - szybko, intensywnie i łatwo się poparzyć, a jak się znajdzie prawdziwą miłość, to jest jak przy kominku, może i powoli się czasami pali, ale pewnie i solidnie, i daje takie rozkoszne ciepełko :) Pięknie to ujelas :) Dołączył: 2009-02-24 Miasto: Częstochowa Liczba postów: 1064 10 lutego 2015, 22:09 Przejdzie. Mnie zajęło to rok. Trochę wtedy popłynęłam (jeden z ciekawszych etapów w moim życiu!) aż spotkałam mężczyznę mojego życia i za 6 miesięcy biorę ślub. KONIEC. Dołączył: 2012-12-27 Miasto: Siedlce Liczba postów: 221 10 lutego 2015, 22:10 Aksiuszka napisał(a):ZizuZuuuax3 napisał(a):A ja Ci nie powiem abyś po prostu żyła dalej bo się nie da. Wiem co czujesz, przeszłam przez to samo. Facet mnie rzucił bo zakochał się w innej. Ponad rok leczyłam się z miłości do niego. Nie uznaje czegoś takiego jak głowa do góry i żyj dalej, miłość to coś więcej, to silne uczucie które nie minie w 5 min. Jeżeli jeszcze można to trzeba ratować związek, walczyć. Rok to niby nie 10 lat ale to też długo. Proszę Cię... Niech dziewczyna wyjdzie z tego z twarzą, a nie błaga jakiegoś durnia o drugą szansę. Trzeba mieć trochę godności i rozumu, a nie beczeć u faceta na wycieraczce i smarkać mu w rękaw, namawiając nieśmiało na "seks na pogodzenie". Rozumiem zawalczyć o związek, kiedy obydwoje chcą utrzymać go na powierzchni, mają wspólny majątek, interesy i dzieci. Jeśli to szkolne zakochanie, to raczej nie miłość. Miłość to wybór, a nie burza to tylko moje zdanie.[/quoterównież podpisuję się pod tym, trzeba żyć dalej każdy kiedyś to przeszedł i przeżył nawet jeśli się wydawało wtedy że moje uczucie jest wyjątkowe, prawda jest taka że dla każdego jego uczucie jest wyjątkowe.
Kilka dni temu rozmawiałam z nim ostatni raz pytałam kim jestem dla ciebie odpowiedział prawie wszystkim i że pójdzie do szkoły dowiedzieć się co mi jest potrzebne. Od 5 dni milczy ani do mnie ani do syna ani do mamy. Niewiem co myśleć. Jestem załamana nie chce go stracić niewiem co się dzieje co myśleć…
W XXI wieku poziom rozwiązłości wkroczył na wysoki poziom. Zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn, chociaż tę zmianę najlepiej widać na przykładzie osób płci żeńskiej. Wiele z nich zmienia partnerów niczym rękawiczki, a nastolatki robią zakłady, która z nich pierwsza straci kwestii seksualności zapanowało równouprawnienie, choć oczywiście nadal nie brakuje głosów, że facet, która ma mnóstwo partnerek jest Casanovą, a kobieta, która romansuje równie intensywnie - jest rozwiązła. Bycie dziewicą to zatem powód do wstydu, czy do dumy? Zdaniem Sylwii czystość nadal jest w cenie. Trzeba tylko trafić na wartościowego mężczyznę. „Niedawno rzuciłam faceta dla innego i już żałuję. Chcę wrócić do byłego” 19-latka twierdzi, że nie warto tracić dziewictwa zbyt wcześnie. Facet rzucił ją, gdy dowiedział się, że nie byłby jej pierwszym mężczyzną. Sylwia chciałaby was przestrzec przed zbytnim pośpiechem. - Teraz wstydzę się do tego przyznawać, ale pierwszy raz zrobiłam to ze znajomym na domówce. Miałam 17 lat. On zaproponował seks bez zobowiązań. Wcześniej rozmawialiśmy na „te” tematy. Gdy zwierzyłam się, że jestem zupełnie zielona, dał mi do zrozumienia, że to dziwne. Prawie mnie wyśmiał. Ja byłam głupia i niedoświadczona. Złapałam się na jego haczyk. Z perspektywy czasu wiem, że mnie wykorzystał. Do dziś nie mogę sobie tego darować, chociaż przez pierwsze miesiące czułam się taka dumna. Uważałam, że stałam się przez ten akt dorosła, co było bardzo głupie. Potem w moim życiu było jeszcze dwóch facetów. Z każdym z nich chodziłam, ale oba związki szybko się rozpadły. Niedawno skończyłam 19 lat i poznałam jego, Patryka. Poprosił mnie o numer telefonu podczas pierwszej rozmowy. Bardzo mi się spodobał, więc w duchu skakałam ze szczęścia. Szybko zauważyłam też, że to nie jest facet, z jakimi do tej pory miałam do czynienia. Patryk to mężczyzna na poziomie - przystojny student jednej z warszawskich uczelni. Kulturalny i pracowity. Po kilku randkach Sylwia i Patryk zostali parą. - Dopiero po jakimś czasie Patryk zaczął wypytywać mnie o te sprawy. Ja sama się nie chwaliłam. Wiadomo, że nie było czym. Żałowałam tego, że wcześniej go nie spotkałam. Dopiero przy nim zrozumiałam jak mężczyzna powinien traktować kobietę. Na każdej randce przynosił mi bukiet kwiatów albo pojedynczy kwiat. Ogólnie zachowywał się bardzo szarmancko. Czułam się przy nim wspaniale. Bałam się tylko tego, co powie na moje wyznanie, że spałam z trzema mężczyznami. Podczas naszych rozmów dowiedziałam się o nim trochę. Na podstawie strzępków informacji zrozumiałam, że on oczekuje dziewicy. W końcu nadszedł dzień prawdy. „Narzeczony mnie upokorzył. Podarował mi pierścionek po swojej byłej dziewczynie” Po dwóch miesiącach bycia razem Patryk otwarcie zapytał Sylwię, czy już w ten sposób z kimś była. Ta przyznała się do wszystkiego, a jednocześnie dowiedziała się, że jej chłopak nigdy tego nie robił. - Z jednej strony byłam zdziwiona, a z drugiej pozytywnie zaskoczona. Doszłam też do wniosku, że jemu to w niczym nie ujmuje – wręcz przeciwnie – staje się przez to jeszcze atrakcyjniejszy w moich oczach. Niestety Patryk nie zareagował na moje wyznanie z wyrozumiałością, o której marzyłam. Powiedział, że szuka innej kobiety. Zrobił to bardzo delikatnie. Widziałam, że nie chce mnie zranić, ale mimo wszystko złamał mi serce. Zdążyłam się w nim zakochać. Cieszę się tylko, że to stało się dość szybko, a nie – powiedzmy – za pół roku. Wtedy być może szalałabym za nim i czułabym jeszcze większy ból w sercu. Patryk w żaden sposób nie dał mi do zrozumienia, że jestem gorsza czy wybrakowana. Za to szanuję go jeszcze bardziej. Stwierdził, że sam podchodzi do związków bardzo poważnie i szuka takiej samej dziewczyny. Dla niego musi być dziewicą, bo on też nigdy tego nie robił, chociaż nieraz miał okazję. Sylwia żałuje swojej przeszłości. - Byłam bardzo głupia jako nastolatka. Nie znałam życia ani facetów. Jest mi tylko przykro, że moja mama mnie nie ostrzegła. Jeżeli kiedykolwiek będę miała córkę, na pewno porozmawiam z nią na ten temat. Czuję, że straciłam kogoś wyjątkowego w moim życiu. Dziś trudno o takich mężczyzn jak Patryk. Znam mnóstwo facetów, którzy traktują dziewczyny przedmiotowo albo oczekują od nich praktycznie od razu współżycia i jeszcze wmawiają, że są nienormalne, gdy odmawiają. Przykra rzeczywistość. LIST: "Moja przyjaciółka zdradza wszystko, co jej opowiem swojemu chłopakowi" Teraz już wiem, że trzech partnerów seksualnych to sporo jak na 19-latkę. Ale mam też świadomość, że jest wiele takich dziewczyn jak ja. Tylko, że one często nie wyznają facetom prawdy – zaniżają liczbę mężczyzn, a którymi spały. Ja wybrałam szczerość. Mam nadzieję, że kiedyś trafię na porządnego faceta, który nie będzie miał takich wymagań.
Szalałem, kiedy moja miłość opuściła mnie dla innej dziewczyny w zeszłym miesiącu, ale kiedy spotkałem przyjaciela, który przedstawił mi DR ISIKOLO, wielkiego posłańca wyroczni, której służy, opowiedziałem o swoim problemie DR ISIKOLO o tym, jak odeszła moja była miłość ja, a także jak potrzebowałem pracy w bardzo dużej
Kilka miesięcy temu zerwałam z chłopakiem po ponad 5 latach bycia razem. Często się kłóciliśmy, rozstawaliśmy się i wracaliśmy do siebie, przez jego zazdrość straciłam znajomych, a na dodatek on w wieku 26 lat ani myślał o pracy i ustatkowaniu się, tylko o tym mówił, ale robił całkiem co innego, liczyła sie dla niego zabawa, siłownia, koledzy itd. Podczas wakacji pracowałam za granicą 4 miesiące, poznałam tam wspaniałego chłopaka, zakochałam się jak nigdy dotąd, on mówił, że też mnie kocha jak nigdy nikogo (to on się o mnie starał, a od innych osób dowiedziałam się, że od bardzo dawna nie był w żadnym stałym związku, koledzy się nawet dziwili, że tak za mną szalał ). Przy nim poczułam, że dopiero teraz poznaję prawdziwą miłość. Spedzalismy ze sobą całe dnie w pracy i każdą wolną chwilę. Pojawił się jednak problem... Studiuję, na dodatek na ostatnim roku i w październiku musiałam wrócić do Polski, a on nie jest Polakiem co oznaczało początku nie chciał nawet słyszeć, ze wyjade... Ale potem przemyślał wszystko, mówił, że lepiej żebym skończyła studia, że on w przyszłości nie chce mieć problemów z moją rodziną przez to, że nie skończę studiów. Obiecał, że poczeka na mnie te 9 miesięcy, że odwiedzi mnie w Polsce. Wróciłam do Polski, ciągle dzwonił, rozmawialiśmy przez internet.. Potem jednak wrócił do swojego kraju, nie ma tam internetu, bo mieszka w bardzo małej wiosce, a rozmowy telefoniczne są bardzo drogie. Jednak nadal dzwonił i zapewniał, że mnie kocha. Tydzień temu rozmawialiśmy, planowaliśmy kiedy przyjedzie do Polski, kiedy ja pojadę do niego... Powiedział, że zadzwoni za kilka dni. Jednak od niedzieli nie mamy żadnego kontaktu, jego telefon jest wyłączony. Mówił mi wcześniej, że ma z nim problemy, że się psuje, sam włącza i wyłącza i że musi kupić nowy. Ale dzisiaj jest już czwartek... Nawet jeśli telefon sie zepsuł to od niedzieli nie zdążył kupić nowego?? Wiem, że jest tam zajęty, wykańcza dom, który chce sprzedać i takie tam, ale żeby aż tak?? Zaczynam mieć złe myśli.. że mnie olał i zmienił numer. Codziennie wypisuje do niego dziesiątki smsów, chociaż i tak wiem, że on ich nie czyta, bo telefon jest cały czas wyłączony. Każdego dnia płaczę, w nocy nie mogę spać. Naprawdę od samego początku czułam, że to ten jedyny już na całe życie, przez kilka miesięcy żyłam jak w niebie, przy nim czułam, że swojego poprzedniego chłopaka nie kochałam tak naprawdę... Bardzo mi na nim zależy Myślicie, że mnie olał?? Mówił, że nigdy mnie nie zostawi, że jestem jego kobietą, jego jedyną na całe życie. Nigdy mnie nie okłamał w żadnej sprawie, zawsze był szczery, zawsze mówił, że jeśli będzie coś źle to mi o tym powie... Nie jest osobą, któa owija w bawełnę, zawsze mówi co myśli. Nie wiem co myśleć, znam go przecież tylko pół roku, razem spędziliśmy 4 miesiące, ale nigdy nie dał mi powodów do tego żebym w niego wątpiła, tylko teraz ta dziwna sytuacja... Może ktoś powie, że to głupie, że tak przeżywam to wszystko chociaż trwało tak krótko, ale uwierzcie mi czasami 4 miesiące znaczą wiecej niż 4 lata... Przeraża mnie myśl, że mnie zostawił, mieliśmy tyle planów, zaraz po obronie miałam wyjechać i mieliśmy zamieszkać razem tam gdzie pracowalismy. Jeśli on mnie zostawił w taki sposób to nie wiem co ze sobą zrobie. Nie mogę się skupić na niczym, powinnam pisać pracę magisterską, ale tylko siedze godzinami przed komputerem, słucham muzyki i myślę o nim, wpatruję się w jego zdjęcie i płaczę. Każdego dnia się modlę żeby zadzwonił... Widze, że od razu na mysl przychodzi Wam, że mój chłopak to Arab. Nie jest Arabem. Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-12-06 16:41 przez TygrysekOna. Nie wiesz nic na pewno a już zaczynasz panikować. Kilka dni to bardzo względne pojęcie, bo to może być nawet 9. Zajmij się czymś i nie myśl tyle o tym. Poczekaj, to się odezwie. kurcze jest tyle opcji, skoro mieszka w malej wiosce może nie ma jak dojechać gdzieś żeby telefon kupić, może nie ma pieniędzy ? a macie inny kontakt ?? facebook albo coś ? moze mu telefon ukradli albo coś... albo na karcie się numer nie zapisał i teraz nie ma jak sie odezwać ;/ oj biedna ;/ jesli nie macie inaczej kontaktu to wydaje mi się ze telefon się całkowicie popsuł a twoj numer mu się na karcie nie zapisal.... Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-12-06 16:12 przez basia150609. wiem, że to trudne miałam podobnie ... jak kocha to poczeka i sie odezwie wkońcu bedzie dobrze! no wlasnie moze nr nie spisal Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-12-06 16:12 przez AsiaK962. CytatGaBrYsiAa1996 kurcze jest tyle opcji, skoro mieszka w malej wiosce może nie ma jak dojechać gdzieś żeby telefon kupić, może nie ma pieniędzy ? Ciężko mi powiedzieć dlaczego się nie odzywa. Może zgubił telefon a twojego numeru nie znał na pamieć? Skoro mieliście cały czas kontakt po twoim wyjeździe to nie sądzę ,że bez słowa Cię zostawił. A masz jego adres, może list napisz? Może po prostu naprawdę telefon mu się popsuł i nie ma możliwości, aby kupić nowy? Nie panikuj, poczekaj jeszcze praę dni mi się raz karta też dodatkowo popsuła sama od siebie więc też może byc taki powód jak masz adres to napisz list i wysli priorytet polecony i w ciagu 2 dni go dostanie. napisz w nim tez swoj adres i nr tele Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-12-06 16:14 przez basia150609. Oj za bardzo się denerwujesz, zrozum to że chłopak mieszka w małej wiosce.. Może nawet nie ma gdzie i za co kupić tego telefonu, pomyślałaś o tym? Wiem, że panikuję... Ale taka jestem, nie potrafię inaczej Strasznie sie przejmuję, a nie mam sie przed kim wygadać nawet. To chyba wszystko dlatego, że mam wiele kompleksów, ciagle mi sie wydaje, że nie zasłużyłam na niego... Próbowałam sie zająć różnymi rzeczami, ale na niczym nie mogę się skupić. błagam tylko powiedz, że to nie arab czy tam inny "ciapaty" Nie myśl od razu, że Cię olał. Nie chcę straszyć, ale może się coś wydarzyło, a może rzeczywiście z tym telefonem coś się stało, a skoro mieszka w małej wiosce to ma problem z kupieniem nowego. Nie masz jego adresu? Może to dziwne w dzisiejszych czasach, ale ja napisałabym po prostu list. Niestety, musisz być cierpliwa po prostu, chociaż wiem, że to trudne. Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-12-06 20:57 przez moderator. takie uroki obcokrajowców pojawiają się i znikają nagle ... jak telefon się zepsuł to może nie ma twojego numeru na nowym ? macie jakieś inne możliwości kontaktu ? meil ? skype ? Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum.
Rzucanie uroku to praktyka, która istnieje od wieków i ma na celu zniszczenie lub spowodowanie szkody w życiu innej osoby. Najczęściej motywowane jest chęcią związania kogoś z sobą lub zemsty miłosnej. Jeśli podejrzewasz, że ktoś rzucił na ciebie klątwę, warto znać objawy, które mogą na to wskazywać. Mogą to być m.in. problemy zdrowotne, finansowe czy […]
crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 14:20 Dziewczyny, nie wiem co mam ze sobą zrobić...jeszcze nigdy nikogo tak nie kochałam. Może byliśmy ze sobą krótko, bo niecały rok, ale dla mnie to wystarczająco, by kogoś pokochać całym sercem. A on odszedł..nie wierzę w to co się stało. Dalej mam nadzieję i wierzę w to, że się odezwie. Kłóciliśmy się ostatnio, ciągłe pretensje, doszły do tego nerwy i stres na uczelni, moje problemy rodzinne, ale nigdy nie przeszło mi przez myśl, żeby go zostawić. Był dla mnie wszystkim, całym światem, moim mężczyzną, moim ideałem...nie chce mi się jeść, nie chce mi się spać. Czuję jakby ktoś wyrwał mi wszystkie wnętrzności. Co ja mam teraz zrobić, pomóżcie, proszę... Edytowany przez crybabyy 10 lutego 2015, 14:21 crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 15:51 crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):ZizuZuuuax3 napisał(a):A ja Ci nie powiem abyś po prostu żyła dalej bo się nie da. Wiem co czujesz, przeszłam przez to samo. Facet mnie rzucił bo zakochał się w innej. Ponad rok leczyłam się z miłości do niego. Nie uznaje czegoś takiego jak głowa do góry i żyj dalej, miłość to coś więcej, to silne uczucie które nie minie w 5 min. Jeżeli jeszcze można to trzeba ratować związek, walczyć. Rok to niby nie 10 lat ale to też długo. Proszę Cię... Niech dziewczyna wyjdzie z tego z twarzą, a nie błaga jakiegoś durnia o drugą szansę. Trzeba mieć trochę godności i rozumu, a nie beczeć u faceta na wycieraczce i smarkać mu w rękaw, namawiając nieśmiało na "seks na pogodzenie". Rozumiem zawalczyć o związek, kiedy obydwoje chcą utrzymać go na powierzchni, mają wspólny majątek, interesy i dzieci. Jeśli to szkolne zakochanie, to raczej nie miłość. Miłość to wybór, a nie burza to tylko moje zdanie. Czy ja gdzieś napisałam, że zamierzam mu beczeć pod wycieraczką i błagać, żeby do mnie wrócił? Nie, nie zamierzam, bo też mam swoją godność i wiem, że do miłości nikogo nie zmuszę. I nie, to nie jest szkolne zakochanie. Nie mam 15 lat, a nawet jeśli bym miała, to uważam że wiek nie ma tu nic do rzeczy. Co do innych odpowiedzi..tak, uczę się, ćwiczę, daję korepetycję, czytam, spotykam się z ludźmi, ale co z tego?! co z tego?! skoro nie ma tej jedynej osoby, która była dla mnie wszystkim, której mówiłam o wszystkim...nic się dla mnie nie liczyło, nic, tylko on. Najgorsze, że to stało się nagle.. jeszcze w pn było cukierkowo, a w sb to się stało...I owszem są różne etapy miłości, istnieje coś takiego jak burza hormonów, zakochanie, bla bla bla! Ale tak czy siak miłość, to tak silne emocje i uczucie, że dla mnie nie istnieje coś takiego jak jej miara. Albo się kocha albo nie i nikt mi nie powie, że to było głupie zauroczenie, bo chciałam spędzić z tym człowiekiem życie. To się po prostu wie, jak spotka się tego jedynego... nie wiem jak sobie z tym wszystkim cierpliwy, wszystko przyjmie. Wylałaś tutaj absurdalną ilość niepotrzebnych i zupełnie irracjonalnych emocji. Zróbmy tak, że przeczytasz to po dwóch miesiącach i wtedy porozmawiamy na spokojnie, bo widzę, że w takim stanie masz nawet problem z czytaniem ze zrozumieniem. Miłość to NIE jest zakochanie, motylki w brzuchu, huśtawki emocjonalne i Werter w żółtej kamizelce i niebieskim fraku. Miłość to nie wieczny haj, cukierki i silny poryw serca. To trwałe zaangażowanie bez całej tej słodkiej Ty w życiu wszystko przyjmujesz na chłodno? Bo tak mi się wydaje po przeczytaniu Twoich wpisów. Każdy z nas jest inny. I umiem czytać ze zrozumieniem, natomiast Ty nadinterpretujesz moje słowa, bo wiem że miłość TO NIE JEST ZAKOCHANIE. Napisałam, że było cukierkowo, bo chciałam nakreślić całą sytuację. Chciałam poszukać tu wsparcia w ciężkim dla mnie momencie, a nie kłótni o definicję miłości. Dołączył: 2013-05-16 Miasto: rzeszów Liczba postów: 1614 10 lutego 2015, 16:04 crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):ZizuZuuuax3 napisał(a):A ja Ci nie powiem abyś po prostu żyła dalej bo się nie da. Wiem co czujesz, przeszłam przez to samo. Facet mnie rzucił bo zakochał się w innej. Ponad rok leczyłam się z miłości do niego. Nie uznaje czegoś takiego jak głowa do góry i żyj dalej, miłość to coś więcej, to silne uczucie które nie minie w 5 min. Jeżeli jeszcze można to trzeba ratować związek, walczyć. Rok to niby nie 10 lat ale to też długo. Proszę Cię... Niech dziewczyna wyjdzie z tego z twarzą, a nie błaga jakiegoś durnia o drugą szansę. Trzeba mieć trochę godności i rozumu, a nie beczeć u faceta na wycieraczce i smarkać mu w rękaw, namawiając nieśmiało na "seks na pogodzenie". Rozumiem zawalczyć o związek, kiedy obydwoje chcą utrzymać go na powierzchni, mają wspólny majątek, interesy i dzieci. Jeśli to szkolne zakochanie, to raczej nie miłość. Miłość to wybór, a nie burza to tylko moje zdanie. Czy ja gdzieś napisałam, że zamierzam mu beczeć pod wycieraczką i błagać, żeby do mnie wrócił? Nie, nie zamierzam, bo też mam swoją godność i wiem, że do miłości nikogo nie zmuszę. I nie, to nie jest szkolne zakochanie. Nie mam 15 lat, a nawet jeśli bym miała, to uważam że wiek nie ma tu nic do rzeczy. Co do innych odpowiedzi..tak, uczę się, ćwiczę, daję korepetycję, czytam, spotykam się z ludźmi, ale co z tego?! co z tego?! skoro nie ma tej jedynej osoby, która była dla mnie wszystkim, której mówiłam o wszystkim...nic się dla mnie nie liczyło, nic, tylko on. Najgorsze, że to stało się nagle.. jeszcze w pn było cukierkowo, a w sb to się stało...I owszem są różne etapy miłości, istnieje coś takiego jak burza hormonów, zakochanie, bla bla bla! Ale tak czy siak miłość, to tak silne emocje i uczucie, że dla mnie nie istnieje coś takiego jak jej miara. Albo się kocha albo nie i nikt mi nie powie, że to było głupie zauroczenie, bo chciałam spędzić z tym człowiekiem życie. To się po prostu wie, jak spotka się tego jedynego... nie wiem jak sobie z tym wszystkim cierpliwy, wszystko przyjmie. Wylałaś tutaj absurdalną ilość niepotrzebnych i zupełnie irracjonalnych emocji. Zróbmy tak, że przeczytasz to po dwóch miesiącach i wtedy porozmawiamy na spokojnie, bo widzę, że w takim stanie masz nawet problem z czytaniem ze zrozumieniem. Miłość to NIE jest zakochanie, motylki w brzuchu, huśtawki emocjonalne i Werter w żółtej kamizelce i niebieskim fraku. Miłość to nie wieczny haj, cukierki i silny poryw serca. To trwałe zaangażowanie bez całej tej słodkiej Ty w życiu wszystko przyjmujesz na chłodno? Bo tak mi się wydaje po przeczytaniu Twoich wpisów. Każdy z nas jest inny. I umiem czytać ze zrozumieniem, natomiast Ty nadinterpretujesz moje słowa, bo wiem że miłość TO NIE JEST ZAKOCHANIE. Napisałam, że było cukierkowo, bo chciałam nakreślić całą sytuację. Chciałam poszukać tu wsparcia w ciężkim dla mnie momencie, a nie kłótni o definicję nie da się wszystkiego przyjąć na chłodno. Przyjmuję tak jak jest dane, ale reaguję na chłodno i nigdy nie pozwalam sobie na to, żeby burza hormonalna i emocjonalne roztrzęsienie wzięło górę nad rozumem. Dlatego w takich sytuacjach radzę wziąć się za coś, wyciszyć cokolwiek roi Ci się w głowie, spojrzeć na to z perspektywy osoby trzeciej, pomyśleć o dalszych perspektywach i korzyściach, które przynosi jest taka, że gdyby Twoja teza miała jakiekolwiek logiczne podstawy, to ten jedyny by Cię nie zostawił. Nie ma czegoś takiego jak unikat, są lepsze i gorsze egzemplarze. Twój typ osobowości dogada się z więcej niż jednym. Tyle w temacie. crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 16:21 Aksiuszka napisał(a):crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):ZizuZuuuax3 napisał(a):A ja Ci nie powiem abyś po prostu żyła dalej bo się nie da. Wiem co czujesz, przeszłam przez to samo. Facet mnie rzucił bo zakochał się w innej. Ponad rok leczyłam się z miłości do niego. Nie uznaje czegoś takiego jak głowa do góry i żyj dalej, miłość to coś więcej, to silne uczucie które nie minie w 5 min. Jeżeli jeszcze można to trzeba ratować związek, walczyć. Rok to niby nie 10 lat ale to też długo. Proszę Cię... Niech dziewczyna wyjdzie z tego z twarzą, a nie błaga jakiegoś durnia o drugą szansę. Trzeba mieć trochę godności i rozumu, a nie beczeć u faceta na wycieraczce i smarkać mu w rękaw, namawiając nieśmiało na "seks na pogodzenie". Rozumiem zawalczyć o związek, kiedy obydwoje chcą utrzymać go na powierzchni, mają wspólny majątek, interesy i dzieci. Jeśli to szkolne zakochanie, to raczej nie miłość. Miłość to wybór, a nie burza to tylko moje zdanie. Czy ja gdzieś napisałam, że zamierzam mu beczeć pod wycieraczką i błagać, żeby do mnie wrócił? Nie, nie zamierzam, bo też mam swoją godność i wiem, że do miłości nikogo nie zmuszę. I nie, to nie jest szkolne zakochanie. Nie mam 15 lat, a nawet jeśli bym miała, to uważam że wiek nie ma tu nic do rzeczy. Co do innych odpowiedzi..tak, uczę się, ćwiczę, daję korepetycję, czytam, spotykam się z ludźmi, ale co z tego?! co z tego?! skoro nie ma tej jedynej osoby, która była dla mnie wszystkim, której mówiłam o wszystkim...nic się dla mnie nie liczyło, nic, tylko on. Najgorsze, że to stało się nagle.. jeszcze w pn było cukierkowo, a w sb to się stało...I owszem są różne etapy miłości, istnieje coś takiego jak burza hormonów, zakochanie, bla bla bla! Ale tak czy siak miłość, to tak silne emocje i uczucie, że dla mnie nie istnieje coś takiego jak jej miara. Albo się kocha albo nie i nikt mi nie powie, że to było głupie zauroczenie, bo chciałam spędzić z tym człowiekiem życie. To się po prostu wie, jak spotka się tego jedynego... nie wiem jak sobie z tym wszystkim cierpliwy, wszystko przyjmie. Wylałaś tutaj absurdalną ilość niepotrzebnych i zupełnie irracjonalnych emocji. Zróbmy tak, że przeczytasz to po dwóch miesiącach i wtedy porozmawiamy na spokojnie, bo widzę, że w takim stanie masz nawet problem z czytaniem ze zrozumieniem. Miłość to NIE jest zakochanie, motylki w brzuchu, huśtawki emocjonalne i Werter w żółtej kamizelce i niebieskim fraku. Miłość to nie wieczny haj, cukierki i silny poryw serca. To trwałe zaangażowanie bez całej tej słodkiej Ty w życiu wszystko przyjmujesz na chłodno? Bo tak mi się wydaje po przeczytaniu Twoich wpisów. Każdy z nas jest inny. I umiem czytać ze zrozumieniem, natomiast Ty nadinterpretujesz moje słowa, bo wiem że miłość TO NIE JEST ZAKOCHANIE. Napisałam, że było cukierkowo, bo chciałam nakreślić całą sytuację. Chciałam poszukać tu wsparcia w ciężkim dla mnie momencie, a nie kłótni o definicję nie da się wszystkiego przyjąć na chłodno. Przyjmuję tak jak jest dane, ale reaguję na chłodno i nigdy nie pozwalam sobie na to, żeby burza hormonalna i emocjonalne roztrzęsienie wzięło górę nad rozumem. Dlatego w takich sytuacjach radzę wziąć się za coś, wyciszyć cokolwiek roi Ci się w głowie, spojrzeć na to z perspektywy osoby trzeciej, pomyśleć o dalszych perspektywach i korzyściach, które przynosi jest taka, że gdyby Twoja teza miała jakiekolwiek logiczne podstawy, to ten jedyny by Cię nie zostawił. Nie ma czegoś takiego jak unikat, są lepsze i gorsze egzemplarze. Twój typ osobowości dogada się z więcej niż jednym. Tyle w tego zazdroszczę Ci tej umiejętności reagowania racjonalnie na wszelkie sytuacje życiowe. Niestety jestem wrażliwa, nie lubię tego w sobe i nie potrafię wyprać się z emocji. Jednak uważam, że w miłości prawa logiki nie obowiązują. Nie wiem co się kryje pod "Twój typ osobowości", ale w każdym razie dziękuję za rady. Dołączył: 2013-05-16 Miasto: rzeszów Liczba postów: 1614 10 lutego 2015, 16:27 crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):ZizuZuuuax3 napisał(a):A ja Ci nie powiem abyś po prostu żyła dalej bo się nie da. Wiem co czujesz, przeszłam przez to samo. Facet mnie rzucił bo zakochał się w innej. Ponad rok leczyłam się z miłości do niego. Nie uznaje czegoś takiego jak głowa do góry i żyj dalej, miłość to coś więcej, to silne uczucie które nie minie w 5 min. Jeżeli jeszcze można to trzeba ratować związek, walczyć. Rok to niby nie 10 lat ale to też długo. Proszę Cię... Niech dziewczyna wyjdzie z tego z twarzą, a nie błaga jakiegoś durnia o drugą szansę. Trzeba mieć trochę godności i rozumu, a nie beczeć u faceta na wycieraczce i smarkać mu w rękaw, namawiając nieśmiało na "seks na pogodzenie". Rozumiem zawalczyć o związek, kiedy obydwoje chcą utrzymać go na powierzchni, mają wspólny majątek, interesy i dzieci. Jeśli to szkolne zakochanie, to raczej nie miłość. Miłość to wybór, a nie burza to tylko moje zdanie. Czy ja gdzieś napisałam, że zamierzam mu beczeć pod wycieraczką i błagać, żeby do mnie wrócił? Nie, nie zamierzam, bo też mam swoją godność i wiem, że do miłości nikogo nie zmuszę. I nie, to nie jest szkolne zakochanie. Nie mam 15 lat, a nawet jeśli bym miała, to uważam że wiek nie ma tu nic do rzeczy. Co do innych odpowiedzi..tak, uczę się, ćwiczę, daję korepetycję, czytam, spotykam się z ludźmi, ale co z tego?! co z tego?! skoro nie ma tej jedynej osoby, która była dla mnie wszystkim, której mówiłam o wszystkim...nic się dla mnie nie liczyło, nic, tylko on. Najgorsze, że to stało się nagle.. jeszcze w pn było cukierkowo, a w sb to się stało...I owszem są różne etapy miłości, istnieje coś takiego jak burza hormonów, zakochanie, bla bla bla! Ale tak czy siak miłość, to tak silne emocje i uczucie, że dla mnie nie istnieje coś takiego jak jej miara. Albo się kocha albo nie i nikt mi nie powie, że to było głupie zauroczenie, bo chciałam spędzić z tym człowiekiem życie. To się po prostu wie, jak spotka się tego jedynego... nie wiem jak sobie z tym wszystkim cierpliwy, wszystko przyjmie. Wylałaś tutaj absurdalną ilość niepotrzebnych i zupełnie irracjonalnych emocji. Zróbmy tak, że przeczytasz to po dwóch miesiącach i wtedy porozmawiamy na spokojnie, bo widzę, że w takim stanie masz nawet problem z czytaniem ze zrozumieniem. Miłość to NIE jest zakochanie, motylki w brzuchu, huśtawki emocjonalne i Werter w żółtej kamizelce i niebieskim fraku. Miłość to nie wieczny haj, cukierki i silny poryw serca. To trwałe zaangażowanie bez całej tej słodkiej Ty w życiu wszystko przyjmujesz na chłodno? Bo tak mi się wydaje po przeczytaniu Twoich wpisów. Każdy z nas jest inny. I umiem czytać ze zrozumieniem, natomiast Ty nadinterpretujesz moje słowa, bo wiem że miłość TO NIE JEST ZAKOCHANIE. Napisałam, że było cukierkowo, bo chciałam nakreślić całą sytuację. Chciałam poszukać tu wsparcia w ciężkim dla mnie momencie, a nie kłótni o definicję nie da się wszystkiego przyjąć na chłodno. Przyjmuję tak jak jest dane, ale reaguję na chłodno i nigdy nie pozwalam sobie na to, żeby burza hormonalna i emocjonalne roztrzęsienie wzięło górę nad rozumem. Dlatego w takich sytuacjach radzę wziąć się za coś, wyciszyć cokolwiek roi Ci się w głowie, spojrzeć na to z perspektywy osoby trzeciej, pomyśleć o dalszych perspektywach i korzyściach, które przynosi jest taka, że gdyby Twoja teza miała jakiekolwiek logiczne podstawy, to ten jedyny by Cię nie zostawił. Nie ma czegoś takiego jak unikat, są lepsze i gorsze egzemplarze. Twój typ osobowości dogada się z więcej niż jednym. Tyle w tego zazdroszczę Ci tej umiejętności reagowania racjonalnie na wszelkie sytuacje życiowe. Niestety jestem wrażliwa, nie lubię tego w sobe i nie potrafię wyprać się z emocji. Jednak uważam, że w miłości prawa logiki nie obowiązują. Nie wiem co się kryje pod "Twój typ osobowości", ale w każdym razie dziękuję za rady. Głównie Jung. Nie ma czego zazdrościć. Czasem trzeba oczami wyobraźni zobaczyć siebie z perspektywy osoby trzeciej. Tę rozhisteryzowaną, zdesperowaną kobietę, smarkającą sobie w kołnierz. I jaki to widok? Niezbyt przyjemny. Jaki jest więc sens tkwić w tym stanie? No żaden, więc głowa do góry. Dołączył: 2011-12-01 Miasto: Warszawa Liczba postów: 1923 10 lutego 2015, 16:29 Nie mam na myśli żeby ktoś się płaszczył przed kimś bo jeśli mnie facet wtedy zdradzał to od razu dla mnie skończone ale po Twoim opisie nie rozumiem dlaczego Twój facet Cię zostawił. Wypadałoby to wyjaśnić chyba? Ja bym tak wolała, wiedzieć dlaczego?. monka1986 10 lutego 2015, 16:41 z czasem będzie lepiej ,sama do konca się nie odkochałam i pogodziłam ,ze nie wyszlo z pewnym pozniej czlowiek ,zaczyna w miarę normalnie funkcjonowac,choc są dni ,kiedy ten bol i tęsknota powraca...mi pomogły tabletki ziołowe na bym chyba zwariowała,nie mogłam się na niczym dobrze crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 17:33 ZizuZuuuax3 napisał(a):Nie mam na myśli żeby ktoś się płaszczył przed kimś bo jeśli mnie facet wtedy zdradzał to od razu dla mnie skończone ale po Twoim opisie nie rozumiem dlaczego Twój facet Cię zostawił. Wypadałoby to wyjaśnić chyba? Ja bym tak wolała, wiedzieć dlaczego?. Wybacz..nie napisałam, bo w sumie nie ma konkretnego powodu. Uznał, że się psuje między nami (ostatnie kłótnie) i że nie potrafi przy mnie być i mnie wspierać. I że po prostu z "jest między nami dobrze, ale momentami źle", stało się "jest między nami źle, ale momentami dobrze" Dołączył: 2012-08-26 Miasto: Liczba postów: 28755 10 lutego 2015, 19:45 plus jest taki ze kolejnym razem nie będzie już tak bardzo bolało. Dołączył: 2008-05-20 Miasto: Za Górą Za Rzeką Liczba postów: 5503 10 lutego 2015, 19:50 lekarstwem na miłość jest nowa miłość :) i tak też się może zdarzyć nawet jeśli będziesz się zarzekała, że absolutnie nie, bo tylko ten jeden jedyny był na całe życie to jednak nigdy nie wiadomo. Wiem coś o tym. laliho 10 lutego 2015, 20:09 No niestety, tylko czas pomoże.
  1. Ճактужαхоκ иλոዪ
  2. ዓорсуքα ых врошу
    1. ጇէнтина հιςурс одеδօвеςεሴ
    2. Асехեጬև εֆаሙθጬላ
  3. Идаጋ ևт
    1. Аኔиሀուβըγ есፏ
    2. Йኞկ ныյ риզιμаፖօዚ
  4. Ψፌжаኸа оռ всал
Tytuł wątku prowokacyjny Chciałabym poruszyć taki temat: Czy miałyście taką sytuację albo znacie taką sytuację, że facet zostawił swoją dziewczyne/żone dla innej tylko ze względu na wygląd, bo ta druga była szczuplejsza, ładniejsza, bardziej atrakcyjna.

fot. Adobe Stock, Кирилл Рыжов Był początek maja, gdy koleżanka ze studiów zaprosiła mnie do siebie na wieś, na urodziny. Szykowało się ognisko, pieczone kiełbaski, piwo i dobra zabawa. I wszystko było. A oprócz tego wszystkiego był jeszcze on, Bartosz, sąsiad Gośki, a właściwie jej rodziców. Zupełnie nie wyglądał na rolnika prowadzącego trzydziestohektarowe gospodarstwo. Był przystojniejszy, bardziej oczytany i bardziej elokwentny niż większość moich kolegów, a poza tym miał w sobie ten magnetyzm, który przyciąga wszystkie kobiety. Przyciągnął swoim czarem również mnie… Od razu wiedziałam, że to był błąd Wypiłam trochę przy tym ognisku, może nawet więcej niż trochę, ale przecież wszyscy pili. Poza tym nie byłam pijana, byłam tylko lekko oszołomiona. Rozmawialiśmy, poszliśmy na spacer, nagle zaczęliśmy się całować. Mój chłopak nigdy nie działał na mnie aż tak, nigdy nie miałam takich motyli w brzuchu ani takich miękkich kolan. A potem już nie potrafiłam oprzeć się nie tylko Bartkowi, ale i samej sobie. Dopiero rankiem, kiedy otworzyłam oczy, przyszło opamiętanie. Co ja zrobiłam? – patrzyłam z przerażeniem na śpiącego obok mnie obcego chłopaka; wysunęłam się spod koca i zaczęłam nerwowo zbierać swoje rzeczy rozrzucone po podłodze. Miałam nadzieję, że zdążę się ubrać i zniknąć, zanim Bartosz się obudzi. Zdążyłam. – Martwiłam się o ciebie – Gośka spojrzała na mnie z wyrzutem. – Gdzieś ty się podziewała? Podobno wyszłaś z ogniska z Bartoszem… – wciąż mierzyła mnie upartym spojrzeniem w którym była ciekawość, niepokój, zmartwienie i chyba odrobina zazdrości. – Muszę wracać do Warszawy – mruknęłam niechętnie, pomijając milczeniem jej pytania. – Oszalałaś? Miałyśmy wracać jutro. – Ale ja muszę dzisiaj – uparłam się. Byłam tak zdenerwowana, że nie potrafiłam na poczekaniu wymyślić żadnego kłamstwa. Miałam tylko nadzieję, że Bartosz nikomu nie powie o naszej wspólnej nocy, o mojej wielkiej pomyłce. Bo to była pomyłka. Przecież ja miałam Grzegorza, kochałam go. Niestety, Gosia przyjechała do naszego mieszkania następnego dnia, dokładnie poinformowana o tym, co się wydarzyło. – Dlaczego uciekłaś? – zapytała i zaraz dodała: – Bartosz to wspaniały chłopak. – Daj spokój, to była pomyłka. – Nie dla niego, Bartek się w tobie zakochał. – W jedną noc? Zresztą ja mam Grzesia. – Grzesia masz? To dlaczego zdradziłaś go z Bartoszem, skoro tak bardzo go kochasz? – Nie wiem, tak się po prostu stało – mówiłam prawdę. – Błagam cię, Gośka, nie mów nikomu, nie mów Grześkowi – prosiłam. – Ja mogę nie mówić, ale nie zdziwię się, jeśli Bartek tu przyjedzie, jeśli będzie chciał pogadać – dobiła mnie tymi słowami. Nie chciałam tu Bartosza, wtedy wszystko mogło się wydać. Pragnęłam jak najszybciej zapomnieć o swojej niefortunnej przygodzie. Wszystkiego się domyśliła... Bartosz nie przyjechał, na szczęście nie próbował mnie szukać, ale stało się coś jeszcze trudniejszego, jeszcze gorszego. Kilka tygodni później zaczęłam podejrzewać, że jestem w ciąży, a nie miałam pojęcia, czyje może być dziecko – Grześka czy Bartka. Odwlekałam zrobienie testu tak długo, że Gośka zaczęła wszystkiego się domyślać. – Czy to dziecko Bartka? – zapytała prosto z mostu któregoś wieczoru. – Jakie dziecko?! – warknęłam ze złością. – Nie udawaj, rzygasz codziennie jak kot, schudłaś. Coś strasznie długa ta twoja niestrawność… – zakpiła. – Dobra, idę po test. Pół godziny później wykonałam trzy testy, jeden po drugim. Potem siedziałam na kanapie i płakałam, a Gośka była zła. Zaczynałam podejrzewać, że podkochiwała się w Bartoszu i żarła ją zazdrość. Było mi jednak wszystko jedno. Jeśli chce, niech go sobie bierze! – Powiedz Grześkowi – powtarzała. – Niby co? Dobrze wiesz, że nie mam pojęcia, czyje to dziecko! – wybuchłam. – To trzeba zrobić badania i będzie wiadomo. Nie żyjemy w średniowieczu. Bartkowi też przecież musisz powiedzieć. Kiedy krzyknęłam, że nie mam takiego zamiaru, zagroziła, że sama mu powie. Pokłóciłyśmy się wtedy, bo zarzuciłam jej, że kocha się w Bartku, jest o niego zazdrosna i tylko boi się do tego przyznać, bo Bartosz jej nie chce. – Głupia jesteś – usłyszałam w odpowiedzi. – Bartek to mój przyjaciel od dzieciństwa, sąsiad i przede wszystkim bardzo dobry chłopak. Nie pozwolę ci go krzywdzić. Ma prawo wiedzieć, jeśli to jest jego dziecko. Ale ja nie chciałam, żeby wiedział. Gdyby nie Gośka, to pewnie powiedziałabym Grzegorzowi, że jestem z nim w ciąży, wzięłabym z nim ślub i jakoś żyła z tym kłamstwem i jego niewiedzą. Tak by pewnie było, gdyby nie moja przyjaciółka, która była zapewne większą przyjaciółką Bartosza niż moją, i zagroziła, że jeśli będę kłamać, to ona osobiście powie prawdę zarówno Bartoszowi, jak i Grzegorzowi. Grzesiek nie chciał słuchać żadnych moich tłumaczeń, próśb ani przeprosin. Usłyszałam, że nie chce mnie więcej znać, i jeżeli dziecko okaże się jego, to będzie płacił na nie alimenty, ale my się w tej chwili rozstajemy. Natomiast Bartosz był cały w skowronkach. Oznajmił, że zakochał się we mnie od pierwszego wejrzenia, bardzo by chciał, żeby dziecko było jego, ale nawet jeśli okaże się, że to Grzegorz jest ojcem, on i tak się ze mną ożeni, a dziecko będzie kochał jak własne. Bo kocha jego matkę. Nie chcę być żoną rolnika Kiedy zapytałam, jak wyobraża sobie naszą wspólną przyszłość, dowiedziałam się, że mogę skończyć medycynę (łaskawie mi pozwolił) i pracować w ośrodku zdrowia na wsi. On naprawdę ma duże dochody z gospodarki i ptasiego mleka mi nie zabraknie. Ani naszym dzieciom. Już mówił o nich w liczbie mnogiej, chociaż na razie nie mieliśmy ani jednego. Problem w tym, że ja nie chciałam za niego wychodzić za mąż ani mieszkać na wsi i pracować w wiejskim ośrodku zdrowia, nie wyobrażałam sobie tego. Nie takie miałam plany, nie tak miało wyglądać moje życie. Zaplątałam się i nie było już możliwości odwrotu. Grzegorz mnie nie chciał, nie potrafił mi wybaczyć zdrady. Bartosz chciał się żenić, ale ja z kolei nie chciałam jego. No i zostałam sama, sama w ciąży, niepewna, kto jest ojcem mojego dziecka. Na dodatek musiałam szukać nowego mieszkania, bo Gośka obraziła się na mnie, twierdząc, że skrzywdziłam jej przyjaciela, który cierpi, bo nie dość, że nie chcę zostać jego żoną, to jeszcze chcę zabrać mu dziecko. Wcale nie chciałam mu zabierać, nie chciałam tylko być wiejską gospodynią i żoną rolnika. Badania wykazały, że noszę dziecko Bartosza. Grzegorz nie chciał mieć ze mną nic do czynienia, a Bartek ponowił oświadczyny. Ja kolejny raz odmówiłam. Nie kocham go i nie chcę być jego żoną. Trudno, sama wychowam swoje dziecko, no może z małą pomocą jego ojca, który uparcie twierdzi, że chce brać czynny udział w życiu maleństwa. No i powtarza, że może jednak namyślę się, zmienię zdanie i zostanę jego żoną. Nie zostanę, już wolę być samotną matką. Czytaj także:„Zazdrościłam przyjaciółce, bo w przeciwieństwie do mnie, zrobiła karierę. Gdy powinęła mi się noga, to właśnie ona mi pomogła”„Spotkałam mężczyznę swojego życia, ale musiałam mu powiedzieć, że... nie możemy być razem. Jego reakcja mnie zaskoczyła”„Rodzina wyzywa mnie od głupców, bo wziąłem sobie kobietę po przejściach. Dla nich rozwódka z dzieckiem, to wybrakowany towar”

. 289 87 12 371 598 181 281 138

chłopak mnie rzucił dla innej