Najsławniejszy szlak turystyczny w nowej zelandii; Dolina, szlak do toussaint; Amiradżibi-stawińska - reżyserka filmu dokumentalnego "żelazny szlak" Nieczynny szlak; Tak nazywają nieczynny szlak; F16 górski szlak w poprzek; Przecierać szlak; Szlak; Bity szlak; Jakiś szlak komunikacyjny, tor, linia; Marszruta, szlak; Prowadzi do celu
Na Ślężę z Przełęczy pod Wieżycą Ślęża – najwyższy szczyt Przedgórza Sudeckiego − to góra pełna tajemnic. Od czasów starożytnych była ważnym ośrodkiem kultu pogańskiego – prawdopodobnie czczono tu boga słońca i inne bóstwa przyrody. Pamiątką po dawnych czasach są niesamowite kamienne rzeźby kultowe, oznaczone charakterystycznym krzyżem. Ślęża jest też bardzo ciekawa geologicznie i przyrodniczo – jej obszar jest chroniony ochroną rezerwatową. Mimo skromnej wysokości (717 m dumnie góruje nad okolicą – ma dużą wybitność (ponad 500 m), więc wejście na szczyt na pewno poczujemy w nogach. Prowadzące na nią szlaki nie są jednak trudne i przy odpowiedniej pogodzie nadają się dla każdego – no, może poza maluszkami w wózkach – dla nich lepiej będzie zabrać nosidło. Zazdrościmy wrocławianom, że mają w zasięgu półgodzinnego dojazdu taki piękny kawałek gór. Możliwość poczucia prawdziwie górskiego szlaku pod nogami, spędzenia kilku godzin na świeżym powietrzu w pięknym lesie – bezcenne! W piękną listopadową niedzielę przeszliśmy jedną z popularniejszych tras – na Ślężę z Przełęczy pod Wieżycą. Wejście żółtym szlakiem z Sobótki jest dłuższe niż z Tąpadła, ale pozwala odwiedzić wieżę widokową na Wieżycy i zobaczyć trzy pogańskie rzeźby kultowe. 5 listopada 2017, niedziela Przepiękny jesienny dzień, słoneczko, lekki wiatr na szczycie, do 13 st. Pięć lat temu wiosną weszliśmy na Ślężę z Przełęczy Tąpadła. To był piękny spacer w wiosennej scenerii (relacja tutaj). Tym razem odwiedzamy Ślężę późną jesienią, przy okazji powrotu z weekendowego wypadu w Masyw Śnieżnika ze starszymi chłopcami. Rano sprawnie zwijamy się z naszej mety w Siennej. O 8:45 jesteśmy po śniadaniu i kompletnie spakowani ruszamy w drogę. Dojazd do Sobótki zajmuje nam godzinę i 45 minut. Podjeżdżamy na parking w pobliżu Przełęczy pod Wieżycą, przy ul. Armii Krajowej. Poza weekendem można podjechać aż pod punkt wyjścia szlaków przy schronisku. Dzisiaj jest niedziela, więc musimy zostawić samochód na parkingu kilkaset metrów dalej. Ślęża przed nami! Autostrada do nieba:) Szlak na Ślężę wychodzi tuż przy Domu Turysty PTTK „Pod Wieżycą”. Pozytywnie zaskakują nas zmiany, jakie zaszły w tym miejscu. Byliśmy tutaj 5 lat temu na obiedzie, jadąc na majówkę w Góry Kamienne. Widzimy, że sam budynek został wyremontowany, zadbano również o uatrakcyjnienie jego otoczenia. Jest estetycznie, obok ogromny plac zabaw – mini park linowy dla dzieci. Poza tym „dorosły” park linowy i park tyrolkowy. Dom Turysty PTTK „Pod Wieżycą” Ruszamy w górę żółtym szlakiem. Ścieżka wiedzie przez piękny las. Jeszcze nie wszystkie liście opadły i pięknie złocą się w jesiennym słońcu. Pod nogami dywan bukowych liści. Podejście na Wieżycę „urozmaicają” nam dziś liczne leżące w poprzek szlaku drzewa, które przewrócił zeszłotygodniowy huraganowy wiatr o wdzięcznym imieniu – nomen omen – Grzegorz 😉. Niektóre przeskakujemy, pod innymi przechodzimy, a jeszcze inne trzeba obchodzić dookoła. Ruszamy żółtym szlakiem w kierunku Wieżycy i Ślęży. Wichura sprzed kilku dni ustawiła nam niezły tor przeszkód. Raz górą, raz dołem – niezła gimnastyka! Wejście na szczyt Wieżycy prowadzi całkiem stromymi kamiennymi schodami. Szlak jest poprowadzony dość stromo, ale dzięki temu szybko zdobywamy wysokość – pół godziny i stawiamy się na szczycie. Wieżyca to niewysoki (415 m szczyt w północnym ramieniu Ślęży. Atrakcyjności dodaje mu kamienna wieża widokowa. Wysoka na 15 m budowla została zbudowana w 1907 r. Z zainteresowaniem czytamy, że w czasach niemieckich na szczycie zapalano znicz, w którym płonął ogień w noc świętojańską – na pamiątkę dawnych wierzeń. Wstęp jest płatny (5 zł dorosły, 4 zł dziecko), ale warto, bo z zalesionego wierzchołka niewiele widać, a z wieży otwiera się szeroki widok na Przedgórze Sudeckie i Sudety. Poza sezonem wieża jest otwarta w weekendy, w zimie najczęściej bywa zamknięta. Kto nie chce pokonywać dodatkowego przewyższenia podczas wejścia na Ślężę, może ominąć szczyt Wieżycy, wędrując spod schroniska najpierw czarnym, a potem czerwonym szlakiem 110-letnia wieża widokowa na szczycie Wieżycy (415 m Widok z wieży wart jest swojej ceny. Przez bezpłatną (!) lunetę można np. spojrzeć na szczyt Ślęży. Jeszcze kawałek drogi przed nami… Na Wieżycy jemy drugie śniadanie i … rozbieramy się. Wczoraj na Śnieżniku była istna zima, dziś inna pora roku. Kurtki zimowe i czapki to była gruba przesada😊 Przed nami druga część podejścia na Ślężę. Droga cały czas prowadzi bukowym lasem, „ozdobionym” dywanem granitowych głazów. Po drodze koniecznie trzeba zwrócić uwagę na dwie pogańskie rzeźby kultowe – niedźwiedzia (podobnego do tego ze szczytu Ślęży) i tzw. Pannę z Rybą. Na niedźwiedziu dobrze widać znak ukośnego krzyża – symbolu solarnego. Kultowa rola Ślęży sięga czasów starożytnych. To wyjątkowe miejsce w polskich górach. Szlak z Wieżycy sprowadza kilkadziesiąt metrów w dół, potem znów zaczyna się podejście. Idziemy po dywanie z bukowych liści. Zbocza Ślęży są usiane granitowymi głazami. Znakom szlaków na Ślężę towarzyszy charakterystyczna sylwetka niedźwiedzia. Pogańskie rzeźby kultowe – panna z rybą i niedźwiedź. Trudno uwierzyć, że rzeźby mają grubo ponad tysiąc lat! Pięknie zachowany znak solarny na grzbiecie niedźwiedzia. Rzeźby kultowe są zabezpieczone daszkiem i siatką. Szlak jest prawdziwie górski. A aura przypomina wiosnę. Chłoniemy promienie jesiennego słońca. Na szczycie stawiamy się po ponad dwóch godzinach od ruszenia z parkingu. To wbrew pozorom całkiem wymagające podejście – na odcinku ok. 5 km pokonujemy ponad 500 m różnicy wysokości. Zmęczeni? I dobrze, tak ma być! Szczyt Ślęży jest arcyciekawy, jednak zanim obejrzymy go dokładniej, zatrzymujemy się na chwilę oddechu w Domu Turysty PTTK na Ślęży. Obecny budynek został zbudowany ponad 100 lat temu i jest dość estetyczny. Malowidła na ścianach nawiązują do symboliki dawnych kultów, na drewnianych ławach widać charakterystyczną sylwetę kamiennego niedźwiedzia. Na dobry obiad nie ma się tu jednak co nastawiać. Można zjeść potrawy z grilla przed schroniskiem, w środku dostaniemy zupę i filet z indyka z chlebem, szarlotkę, ciepłe i zimne napoje. Wszystko podawane w plastiku. Toalety – hmmm – o tym lepiej nie pisać. Te niewygody wynikają – jak nam się wydaje – z braku dostępu do bieżącej wody na szczycie Ślęży. W ciepłej porze roku najprzyjemniej usiąść gdzieś na zewnątrz. Kopuła szczytowa jest rozległa i porośnięta trawą. Turyści dysponują wiatami i miejscami ogniskowymi. Ślęża – po raz kolejny z chłopcami. Hurra! Za nami Dom Turysty PTTK,,Na Ślęży” Zasłużona przerwa obiadowa:) Będąc na Ślęży, trzeba koniecznie zajrzeć do kamiennego kościółka Nawiedzenia NMP. Świątynia pochodzi z końca XVII w., w poł. XIX w została odbudowana po pożarze. Od końca 2014 r. znowu odprawiane są tu msze (dziś o Ponad 300-letni kościółek Nawiedzenia NMP został niedawno odrestaurowany. Budynek Domu Turysty PTTK z wieży kościółka prezentuje się najokazalej. … Ostatnie spojrzenie na ślężański kościółek. Warto wejść na wieżę kościółka (wstęp 5 zł, dzieci za darmo), żeby spojrzeć z lotu ptaka na kopułę szczytową Ślęży. Jeszcze rozleglejsze widoki można podziwiać z wieży widokowej, usytuowanej przy niebieskim szlaku ok. 100 m od kościoła (schody typu drabinowego, realnie dla dzieci od min. ok. 5-6 lat). Wieża widokowa na Ślęży Wejście jest dość strome, ale już sześciolatki powinny sobie poradzić. Wejść warto, zdecydowanie warto! Widoki ze szczytu wieży są naprawdę rozległe. Niestety, przejrzystość powietrza nie jest najlepsza. Często można stąd dostrzec sudeckie pasma i szczyty. Opuszczamy wieżę, idziemy przywitać się z niedźwiedziem. Obiektem, który jednak najsilniej kojarzy nam się ze Ślężą, jest niedźwiedź – starożytna pogańska rzeźba kultowa. Nie mogliśmy dzisiaj zrozumieć, dlaczego składuje się tuż przy nim stertę opału na ognisko – ślężański niedźwiedź powinien być przecież pięknie wyeksponowany. Ślężański niedźwiedź – starożytna rzeźba kultowa – dzisiaj prawie zasypana drewnem na ognisko:/ To jeden z najbardziej znanych symboli Ślęży Na szczycie Ślęży spędziliśmy prawie dwie godziny – krócej naprawdę się nie dało. To niesamowicie atrakcyjny turystycznie wierzchołek. Zaczynamy schodzić na dół tuż przed Droga powrotna mija nam oczywiście dużo sprawniej i szybciej niż podejście. Przez większość czasu idziemy w towarzystwie innych turystów – piękna pogoda zrobiła swoje😊 Tym razem omijamy Wieżycę – odbijamy z żółtego szlaku na czerwony, a potem na czarny. Jest dużo szybciej. I mniej ludzi. Zejście ze Ślęży zajmuje nam nieco ponad godzinę. Schodzimy tą samą drogą. …tylko omijamy czerwonym i czarnym szlakiem szczyt Wieżycy. Na zakończenie wycieczki wstępujemy jeszcze do Domu Turysty PTTK „Pod Wieżycą”. Jej, tu to dopiero mają jedzenie… – szkoda, że obiad już zjedzony. Pijemy szybką kawę i wskakujemy do samochodu – przed nami dziś jeszcze droga powrotna do Warszawy. A jutro od rana praca i szkoła. Jak dobrze było przenieść się choć na chwilę do innego świata – znów będziemy tęsknić za tymi widokami. I za tym zmęczeniem w nogach😊
Rzeki – część wsi Lubomierz w Polsce, w województwie małopolskim, w powiecie limanowskim, w gminie Mszana Dolna. Położona w dolinie Kamienicy Gorczańskiej, po wschodniej stronie przełęczy Przysłop, na obszarze Gorców. Gorc Troszacki (1235 m n.p.m.) – zalesiony szczyt w Gorcach o stosunkowo płaskim grzbiecie i łagodnych
Zawsze interesowały mnie odludne miejsca. Szlaki górskie na uboczu, zapomniane ruiny zamków, porzucone sztolnie i bunkry schowane w lasach Dolnego Śląska. Nie to, że nie przepadam za ludźmi, po prostu miejsca okraszone nutką tajemnicy mnie ekscytują i jednocześnie pozwalają się wyciszyć. Poszukiwanie bezludnych ścieżek zawiodło mnie na Ślężę. Tak, na Ślężę. Niegdysiejszą górę bogów, na którą ze wszystkich stron co weekend wspinają się zwartymi korowodami tysiące turystów. Rys. 1. Na mapie Slęży z 1936 r. można zauważyć, że szczyt jest opleciony szlakami dużo gęściej niż teraz. Większość tych dróg dalej istnieje w cieniu znakowanych szlaków. Fot. „Die schlesischen Gebirge” Wszystko zaczęło się, gdy dotarłem do mapy Ślęży zawierającej przedwojenne szlaki i zauważyłem ,że nie do końca pokrywają się one z tymi wyznaczonymi obecnie. Okazało się, że te porzucone szlaki nadal istnieją zapomniane przez masy. Napędzany ekscytacją skrzyknąłem grupkę znajomych i pojechaliśmy w stronę Dolnośląskiego Olimpu przykrytego grubą śnieżną pierzyną. Był środek zimy. Desant na Przełęczy Tąpadła przeprowadziliśmy wczesnym rankiem, więc pomimo weekendu udało się znaleźć wolne miejsce na parkingu i ruszyliśmy niebieskim szlakiem w stronę szczytu. Podobno jest to najbardziej widowiskowa ścieżka na górę i bardzo chciałem ją zobaczyć. Już na wstępie trafiła się osobliwość w postaci pojedynczego pantofla leżącego na środku leśnej drogi. Rys. 2. Pantofelek leżący na Przełęczy Tąpadła. Chciałbym poznać jego historię. Idąc dalej śladami Kopciuszka cieszyłem się wszystkim jak dziecko. Zawsze tak mam, gdy jestem w nowym miejscu. Wszystko jest odkryciem i wszystko zachwyca, nie ważne, czy to misterne małe wieże z kamieni ustawione przez turystów, czy zwykłe powalone drzewo przegradzające ścieżkę. Bardzo lubię, gdy góry rozpieszczają mnie takimi drobnymi frykasami. Szlak oznaczony niebieskim paskiem wił się po południowo-zachodnim zboczu, a dookoła nas zaczęły wyrastać coraz bardziej okazałe formy skalne. To one sprawiają, że jest to droga wyjątkowa. Ścieżka często biegła po skałach lub kluczyła między nimi zmuszając do ostrożności na głazach pokrytych lodem, ale jednocześnie dostarczając pokaźnej ilości endorfin. Rys. 3. Niebieski szlak z Przełęczy Tąpadła na Ślężę urozmaicony skałami w okolicach Olbrzymków. Wraz ze wzrostem wysokości spadała temperatura, o czym przekonałem się organoleptycznie, gdy broda przymarzła mi do szalika i skutecznie ograniczyła ruchomość szyi. Wspięliśmy się na kompleks skalny nazywany Olbrzymkami i zziajani rzuciliśmy okiem na widoczną infrastrukturę wierzchołka Ślęży, na którą składa się m. in. żelbetowa wieża widokowa, charakterystyczna wieża RTV oraz Kościół Nawiedzenia NMP. Szczyt osiągnęliśmy sprawnie i wgramoliliśmy się na wieżę widokową. Niestety mgła nie pozwalała na obserwacje dalsze niż kilka kilometrów, więc ewakuowaliśmy się na popas pod wiatę turystyczną. Po pełnowartościowym posiłku regeneracyjnym złożonym z domowych babeczek i Lentylek, ruszyliśmy dalej szlakiem żółto-czerwonym w stronę Sobótki. Rys. 4. Widok z Olbrzymków na Szczyt Ślęży. W tle widoczne od lewej: Wieża Kościoła Nawiedzeni NMP, Maszt RTV i żelbetowa konstrukcja wieży widokowej. Jest to tzw. autostrada Ślężańska, którą codziennie ciągną dosłownie całe karawany turystów. Na szczęście nie zamierzaliśmy korzystać z niej długo i już po kilku minutach odbiliśmy w prawo, gdy zobaczyliśmy niską skałkę z kilkoma schodkami widoczną dzięki bezlistnemu zimowemu krajobrazowi. To tutaj, na Złomiskach, miało się dopiero zacząć odkrywanie Ślęży. W tym miejscu zaczyna się zapomniany przez większość turystów i opuszczony przedwojenny szlak – Eugenweg, czyli po Polsku Droga Gienka, powstały w 1909 r. Ze szczytu skałki wypatrzyliśmy schody biegnące w dół zbocza i ruszyliśmy żwawo, ucieszeni, że udało się znaleźć tajną ścieżkę. Droga była pełna zabytkowych schodów i o dziwo krzyżująca się z istniejącymi szlakami kilkukrotnie, co tylko potęgowało wrażenie „oszukania systemu” przy przekraczaniu oficjalnych dróg w poprzek. Rys. 5. Eugenweg, zapomniany poniemiecki szlak utworzony w latach 20-tych ubiegłęgo wieku. Na drugim drzewie od lewej widać różową kropkę – oznaczenie tego szlaku zrobione prawdopodobnie przez biegaczy górskich. Minęliśmy charakterystyczną wiszącą skałę stanowiącą niegdyś Zacisze Manteuffla, w którym turyści odpoczywali podczas wdrapywania się na szczyt i nawiedziliśmy Źródełko Anny (nie mylić ze Źródełkiem Joanny nieopodal). Dalej wśród Skał Władysława schodziliśmy pod czujnym okiem Chrystusa Władcy Wszechświata pilnującym nas z płaskorzeźby przytwierdzonej do jednej ze skał, aż dotarliśmy na Trakt Bolka – drogę przecinającą po wschodnim zboczu całą Ślężę. Eugenweg biegnie dalej w dół, ale my ruszyliśmy wciąż niszowymi ścieżkami, Traktem Bolka na południe. Od zejścia z czarno-czerwonego szlaku nie spotkaliśmy innych turystów i wyglądało na to, że trend się utrzyma, bo świeżych śladów na śniegu przed nami nie było. Rys. 6. Zacisze Manteuffla – Blisko 100 lat temu pod tą charakterystyczną skałą stał stół powstały z gigantycznego pnia ściętego drzewa i ławeczki, na których turyści odpoczywali podczas wędrówki w górę. Troszkę oszukiwaliśmy używając GPS, żeby nie zabłądzić i na rozstaju dróg przeskoczyliśmy na Drogę pod Skałami okrążającą partie szczytowe Ślęży. Na tej drodze szukaliśmy kolejnego ukrytego smaczku – Walońskiej Groty, nazywanej Zbójecką Pieczarą, który odnaleźliśmy zmyślnie schowany tuż pod szlakiem. Z dróżki nie widać wejścia do pieczary, ale wystarczy zejść kilka metrów niżej w odpowiednim miejscu i jesteśmy w przytulnym zagłębieniu skalnym, głębokim na kilka metrów. Rys. 7. Walońska Grota, nazywana też Zbójecką Pieczarą ukryta kilka metrów poniżej ścieżki pod skałami okalającej szczyt. Kontynuując marsz w poprzek zbocza usianego głazami i porośniętego rzadkim lasem mieszanym, zbłądziliśmy troszkę niechcący i zniosło nas do kolejnego źródełka, tym razem Bayera. I bardzo dobrze, bo zobaczyliśmy kolejną atrakcję spoza utartych szlaków, tym bardziej, że zamarzająca woda wypływająca ze źródełka stworzyła niesamowity efekt lodowej rury, wewnątrz której płynęła woda. Schodząc do Przełęczy Tąpadła, zwiedziliśmy ruiny zagrody dla bydła, przypominając sobie, że kiedyś Ślęża cała pokryta była pastwiskami, na których wypasano krowy. Obecnie patrząc na górę przykrytą gęstym lasem trudno to sobie wyobrazić. Rys. 8. Lodowa butelka wewnątrz, której płynie woda ze Źródła Bayera. Wyszliśmy niespodziewanie na żółty szlak pełen turystów, wędrujących w stłoczonych grupkach i dopiero zrozumiałem czego właśnie doświadczyliśmy. Trzy godziny wędrowaliśmy po ścieżkach napakowanych atrakcjami turystycznymi całkowicie sami, na górze przeludnionej jak centrum handlowe w sobotę. Nie potrafiłem zrozumieć dlaczego tak jest, ale nie zamierzałem tego zmieniać. Ślizgając się po śniegu zamienionym przez tysiące podeszew w lód, dotarliśmy do przepełnionego parkingu na przełęczy. Odurzeni intymnością, jaką potrafi zapewnić oblężona weekendowa Ślęża, pojechaliśmy na zasłużone pierogi z cebulką. Rys. 9. Różowym kolorem zaznaczona opisana powyżej trasa o długości około 12 km. Niestety z powodu chodzenia poza szlakami nie da się jej oznaczyć na mapach turystycznych online. Chcesz zobaczyć to na filmie? Zapraszam na relację!
Określenia haseł wódka z zimowej odmiany pszenicy (7) * kamień harmonii i relaksu (7) * czteroklapowy wśród krzewów w Maroku (7) * miejsce zesłania Napoleona (4) * faza z „peta” (4) * sucha i cienka kiełbasa (7) * z amforki szybko się ulatnia (7) * ma dystans do pozostałych palców (5) * pukiel (7) * porządek na statku (4
2 Alpenblumen promenade : Z Kreuzboden do Saas Almagell (2478 m 3hKolejny szlak jest jednym z moich ulubionych w całej dolinie Saas. Przejście tej trasy to trochę jak wycieczka w Tatry, ale bez tłumu turystów i w większej skali. Zaczynamy w Kreuzboden, popularnej stacji kolejki linowej powyżej miejscowości Saas Grund. Przechodząc cały szlak rozpoczniemy z wysokości 2397 m osiągniemy maksimum na 2478 m a skończymy na zaledwie 1670 m Cechą specyficzną tego szlaku jest fakt, że prowadzi on przez większość czasu w poprzek góry, trawersując zbocze. Turysta, poza chwilowymi podejściami i zejściami, idzie zasadniczo po mało nachylonym terenie, łagodnie w stacja kolejki Kreuzboden może zatrzymać nas na dobrych… kilka godzin. Tak, to nie pomyłka – Kreuzboden jest popularnym punktem biwakowym dla okolicznych mieszkańców, którzy ściągają tu z całej doliny bo rozłożyć się nad brzegiem jeziorka i podziwiać niesamowite widoki na położoną w oddali dolinę Saas. Wokół Kreuzboden wytyczono ścieżkę edukacyjną, która pozwoli trochę lepiej poznać Alpy i ich miejsce przepiękne widokowo i kwiatyMy jednak ruszamy dalej, podążając za strzałką kierującą nas do Almegelleralp. Już po kilkunastu metrach przekonamy się, że wzdłuż wzdłuż całej trasy rozstawiono kilkadziesiąt tabliczek informacyjnych przedstawiających najważniejsze alpejskie kwiaty i ich charakterystykę. Stąd zresztą nazwa szlaku: Promenada Kwiatów Alpejskich (Alpenblumen Promenade). Część kwiatów rozpoznamy z naszych rodzimych gór, część z ogródków skalnych, zdecydowana większość to jednak gatunki typowe dla Alp, część to gatunki endemiczne występujące tylko w dolinie Saas. Wiosna w Alpach. Cudowny się przy każdej tabliczce tracimy mnóstwo czasu – to ważna informacja dla wszystkich planujących wycieczkę. Na przejście trasy załóżcie więcej czasu, niż wynikałoby to z jego długości i ukształtowania przerzucony nad strumieniem mostek turysta podąża w kierunku skalistego grzbietu Triftgratji. Cały czas idziemy odkrytym, bezdrzewnym zboczem, zatem nic nie zasłania widoków na dolinę Saas i położone dalej szczyty Alphubel i Allalinhorn. Dla amatorów fotografii jest to trasa – na kilkudziesięciu minutach wchodzimy na teren skalisty, na którym zalegają olbrzymie bloki skalne kruszące się ze zbocza góry. W celu ochrony położonej niżej miejscowości Saas Grund w poprzek zbocza zamontowano stalowe bariery mające powstrzymać ewentualne lawiny kamieni. Ten odcinek szlaku dodatkowo chroniony jest rozciągniętą w formie barierki liną. Przejście pomiędzy gigantycznymi głazami, które z niewiadomych przyczyn jeszcze nie oberwały się by polecieć z łoskotem w dół, dostarcza dużej dawki adrenaliny. To także wyśmienita lekcja terenowa na temat procesów geologicznych i klimatycznych zachodzących w górach (wietrzenie skał).Bariery przeciw lawinom trasa to czysta przyjemność. Pokonując kolejny grzbiet górski turysta będzie w stanie uchwycić położone kilkanaście kilometrów dalej sztuczne jezioro Mattmark, które szerzej opisałem na poprzedniej stronie. Idąc dalej, będzie jeszcze bardziej malowniczo. Widok drewnianej górskiej chaty na tle ośnieżonych szczytów zostaje w pamięci na długie tygodnie. To znakomite miejsce, by zrobić sobie przystanek i pokontemplować majestatyczne piękno gór. W tle słyszymy dzwonki pasących się owiec i łagodne podmuchy ciepłego, letniego – restauracja Almagelleralp położone jest w dolinie o tej samej nazwie. Charakterystyczny budynek o czerwonych okiennicach widzimy już z oddali. Od tego momentu czeka nas dość długa i żmudna droga zakusami w dół doliny. Wysiłek wynagradzają niezapomniane widoki na dolinę i położone wyżej szczyty. Szczególnie polecanym czasem na wycieczkę jest późna wiosna lub wczesna jesień, gdy kolory w dolinie są intensywne, a słońce operuje nieco łagodniej. Polecam tą firmę w walce o odszkodowanie. Mi realnie pomogli odzyskać pieniądze...Almagelleralp – schronisko i restauracja w odcinek trasy prowadzi znów dość ostro w dół, początkowo wzdłuż strumienia, potem przez las, w kierunku miejscowości Saas Almagell. Zmęczonym podróżnikom polecam zejście do strumienia i zanurzenie zmęczonych stóp w lodowatej wodzie. Naturalna krioterapia naprawdę regeneruje nogi i redukuje potencjalne pęcherze. Ostatnim wartym wspomnienia momentem na trasie jest olbrzymi wodospad, jaki mijamy na obrzeżach Saas Almagell. Ci odważniejsi mogą się tu zdecydować na kąpiel od stóp do Szlak Pięciu Jezior (Five Lake Hike), Zermatt, dolina Mattertal (2537 m 4hPrzenosimy się do kolejnej doliny położonej ciągle w Alpach Pennińskich: do doliny Mattertal. Punktem wypadowym jest miasto Zermatt, ikona Alp Szwajcarskich. Z miasteczka kolejką linową (lub o własnych siłach) zdobywamy stację kolejki górskiej Sunnegga. Kilkadziesiąt metrów dalej naszym oczom ukazuje się pierwsze i najbardziej oblegane górskie jezioro na szlaku: Leisee. Zauważamy, że w jeziorze możliwa jest kąpiel, wokół jeziora dozwolone jest rozpalenie grilla. Rozwinięta infrastruktura – plac zabaw, drabinki, barierki, czynią to miejsce przyjaznym dla rodzin z położone jest około stu metrów poniżej punktu widokowego Sunnegga. Zamiast schodzić w dół i tracić wysokość, polecam zostawić sobie odwiedziny nad jeziorem Leisee na koniec wycieczki, a teraz wyruszyć dalej w kierunku jeziora Stellisse i schroniska prowadzi początkowo wzdłuż słupów kolejki linowej, która wdziera się brutalnie między skały. Okolice Zermatt są dość silnie poprzecinane wyciągami narciarskimi, całość robi momentami przygnębiające wrażenie. Szczęśliwie ścieżka porzuca w końcu trasę kolejki linowej by zniknąć na kolejnym grzbietem górskim. W dole dostrzegamy lazurowe wody kolejnego jeziora – Grindjisee. Gdy obejrzymy się za siebie, dostrzeżemy sylwetkę najsłynniejszej góry świata – ikonicznego szlaku zorganizowano liczne punkty widokowe i biwakowe, na których turysta może zregenerować siły a także dowiedzieć się czegoś więcej o poznawanym terenie, czytając informacje zamieszczone na tablicach informacyjnych. Najładniejsze jezioro w całych Alpach Szwajcarskich?Jezioro Stellisee to jedno z najpiękniejszych jezior górskich na świecie. I nie, nie jest to przesada. Krystalicznie czyste wody jeziora rozlewają się w niecodziennej scenerii. Patrząc na zachód dostrzeżemy bez problemu trójkątny szczyt Matterhorn odcinający się wyraźnie na tle innych gór. Patrząc na wschód i na południe, widzimy zarys schroniska Fluhalp i dalej przykryty lodowcem masyw Monte Rosa – najpotężniejszy masyw górski całych Alp. Jezioro jest na tyle czyste i na tyle głębokie, że bez problemu można tak napić się z niego wody jak również wykąpać. Uwaga – woda jest lodowato zimna!GrindjiseeZ poziomu jeziora Stellisee możliwy jest marsz dalej w górę, do schroniska Fluhalp, albo powrót w dół okrężną trasą. Wybieramy odbicie w dół i po kilkunastu minutach naszym oczom ukazuje się kolejne jezioro o niezwykłym kolorze – Grindjisee. W odróżnieniu od poprzednich zbiorników, to jezioro jest dużo mniejsze i płytsze, zasilane tylko niewielkimi strumieniami spadającymi z sąsiadujących zboczy górskich. Całość przypomina oazę wciśniętą między ośnieżone i skaliste niedostępne szczyty. Odwiedzając to miejsce wczesnym rankiem można spróbować uchwycić sylwetkę Matterhornu odbijającą się w spokojnej tafli jeziora. Raj dla fotografów…Grindjisee najlepiej odwiedzić późną wiosną. Zieleń jest wówczas soczysta, pięknie kontrastuje z bielą górskich i MosjeseeJeśli nie macie całego dnia na wędrówkę lub siły zaczynają Was opuszczać, nadkładanie drogi do jeziora Grunsee będzie kiepskim pomysłem. W porównaniu z urodą poprzednich zbiorników, czwarte jezioro na szlaku jest zwykłym przeciętniakiem. Dodatkowo wrażenia estetyczne rujnuje odkryte wyrobisko skalne w tle i wszechobecne liny i kable poprowadzone w kierunku kopalni. Wbrew nazwie, woda w jeziorze wcale nie ma silnie zielonego zabarwienia. A może wszystko zależy od pory dnia i roku, kąta padania promieni słonecznych i jeszcze innych zmiennych? Jak by nie było, obszar jeziora Grunsee stanowi rezerwat przyrody i z pewnością trzeba odnotować go jako ważny punkt na Szlaku Pięciu . Krajobraz psują nieco liczne ślady działalności piąte i ostatnie odwiedzane jezioro jest zbiornikiem sztucznym, w którym kąpiel jest niemożliwa. Jego wody powstrzymywane śluzą mają silnie lazurowy kolor. Także z tego miejsca możliwe jest wypatrzenie majestatycznego wierzchołka koniec wycieczki w Alpy Szwajcarskie wracamy nad jezioro, które widzieliśmy na samym początku. To idealne miejsce na regenerację po trudach całodziennej wędrówki. Na brzegach jeziora Leisee rozłożono leżaki, wokół nie brakuje miejsc na rozłożenie koca. Pod koniec dnia tłumy przerzedzają się i nad wodą robi się przyjemnie spokojnie. Z uwagi na mniejszą wysokość i duże nasłonecznienie, pod koniec dnia w okolicy jeziora jest też zauważalnie cieplej. Z okolicznych wzgórz uchwycimy znakomitą panoramę na wiele okolicznych szczytów, wliczając oczywiście wielokrotnie wspominany Matterhorn. Osoby bardziej romantyczne mogą poczekać na nadchodzący cichy zachód nastroje nad jeziorem podane przeze mnie czasy przejścia są orientacyjne, zakładają dobrą formę fizyczną i nie uwzględniają przystanków na odpoczynek. W nawiasach zaznaczyłem też najwyższą wysokość z jaką spotkamy się na danym w góry, a już na pewno w Alpy Szwajcarskie, zawsze sprawdź pogodę i spakuj się odpowiednio do warunków. Pomogłem? Zainteresowałem? Doceniasz to, co robię? Podziękuj mi osobiście dołączając do grona fanów na Facebooku - dla Ciebie to jedno kliknięcie, u mnie tyle radości :) A jeśli jesteś dopiero pierwszy raz na blogu, to najlepiej zacznij od TEJ STRONY
Rysach, Tatry - pogoda na szczycie iStock.com. Prognoza pogody na Rysach na dzisiaj. Sprawdź, jakie warunki pogodowe będą 27.11 i w kolejnych dniach. W poniedziałek temperatura na Rysach (Tatry) ma wynieść -15 °C. Z kolei spodziewana prędkość wiatru to 31 km/h. Opady śniegu: 0 mm. Całkowita głębokość śniegu na Rysach może
Paweł Szot | Fakty TVN 24.04 | Po przeszczepie na najdłuższy górski szlak w Polsce. Chcą udowodnić, że "Transplantacja Daje Życie". Ma 71 lat i chce udowodnić, że nowe serce to naprawdę nowe życie i że życie po przeszczepie może być aktywne. Nawet bardzo. Dziewięć lat po operacji Marek Szlicht wyrusza z ekipą na Szlak Beskidzki.
. 580 54 449 390 529 44 423 654
górski szlak w poprzek zbocza